Potrzebujemy:
- zmęczone spodnie (mogą być tez całe- jak kto woli);
- kawałek kartonu do narysowania szablonu.
- materiał- najlepiej taki, który się nie strzępi,
- igła i nici
Tak wygląda nieszczęsne przetarcie przez tuningiem:
Następnie tworzymy szablon naszej "łatki". Można dać się ponieść fantazji, można też go skopiować. Internet to nieocenione źródło inspiracji. Ja swój narysowałam, biorąc pod uwagę szerokość nogawki i wielkość uszkodzenia.
Odrysowujemy na materiale, który wybraliśmy. Nie bez powodu pisałam o materiale, który się nie strzępi. Ma to być naprawa błyskawiczna, którą sprytna i kreatywna mama wykona w niecałą godzinkę. Bez użycia maszyny do szycia, przede wszystkim dlatego, że niewiele osób ją ma i umie obsłużyć. Osoby posiadające ten cud techniki mogą pójść o krok dalej i wybrać materiał jaki tylko sobie wymarzą.
Ja mam taki cudowny materiał, który zachowuje się podobnie do filcu- po wycięciu wzoru bez obaw mogę przyszyć go na wyznaczone miejsce.
Po wszystkich etapach przygotowawczych, na które poświęciłam jakieś 15 minut, przychodzi czas na szycie. Najlepiej szyć drobniutko, jak najgęściej- dzięki temu ścieg będzie mniej widoczny i trwalszy.
Tak prezentuje się efekt końcowy.
Chciałam tylko zaznaczyć, że nie jestem profesjonalistką i o szyciu i ściegach wiem tyle, ile się sama nauczyłam.
Extra! Wyglądają jak nówki, nieśmigane :D Super patent, jak Hanula wejdzie w ten etap maltretowania ciuchów, to chętnie skorzystam ;)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł.
OdpowiedzUsuń