piątek, 16 maja 2014

Konik na biegunach.

    Jak byłam mała, to marzyłam o koniu na biegunach. Bardzo, bardzo chciałam mieć właśnie taką zabawkę. I teraz, po wielu latach myślę, że najlepsze, co mogło mnie spotkać, to to, że to marzenie nigdy się nie spełniło.
    Wydaje mi się, że rodzice teraz (w tym ja) spełniają zachcianki dzieci, zanim jeszcze one same na nie wpadną. Rezultat jest taki, że gdy pytamy takiego małego Delikwenta, co chciałby dostać na jakąś okazję, on zupełnie nie ma pojęcia o czym mógłby marzyć. Chyba dobrze czasem wstrzymać się z kupowaniem- zabawki to nie wszytko. Nie jestem pewna czy mój przekaz jest jasny- może dlatego, że jest kwadrans po 24ej. Dlatego też wrzucam zdjęcia i spadam bo padam ;-))







poniedziałek, 12 maja 2014

Wedding box

   Chyba już trylion razy pisałam, że lubię sezon ślubny. Lubię te wszystkie pierdoły (przepraszam- gadżety), tak ostatnio modne na ślubach i weselach. Mam na myśli dodatki i ozdoby, które fajnie okraszają klimat tego uroczystego dnia, nadają mu jakiś konkretny styl i sprawiają, że ślub z wydarzenia drogiego staje się mega drogim. Przyglądając się od wielu lat zjawiskom, które zachodzą w ludziach planujących i organizujących swoje własne wesela doszłam do wniosku, że w tym czasie nic się nie liczy. A raczej nikt się z niczym nie liczy. Ma być ładnie i przede wszystkim orginalnie. Nie chciałabym, żeby ktoś mnie źle zrozumiał- mnie też bardzo się to podoba. Mogę godzinami oglądać zdjęcia inspiracji ślubnych, ale mimo to przy moim własnym jakoś mnie to ominęło. Pomimo to uwielbiam wykonywać gadżety, które są właśnie ślubowi dedykowane. Najbardziej jestem za takimi, które są ładne, zrobią wrażenie, a ponadto mogą być pamiątką na wiele lat.
    Taki jest, a przynajmniej tak mi się wydaje dzisiejszy komplet szkatułek. Dwie różane skrzyneczki mają swoje konkretne przeznaczenie. Większa do życzeń ślubnych i, nie ukrywajmy też prezentów;-) Fajnie, że w dzisiejszych czasach prezenty ślubne są tak małe i lekkie. Nie trzeba tachać tych wielkich pudeł  z odkurzaczami i mikserami i martwić się gdzie je ulokować. Druga, mniejsza to miejsce na obrączki. Niesiona przez małe rączki kilkuletniej elegantki zawędruje wprost do ołtarza. Obydwa "wedding boxy" są drewniane, więc później mogą być idealnym miejscem na ślubne pamiątki.





  Jakieś dwa lata temu już wykonywałam takie wedding boxy, jako prezenty dla znajomych. Poszperałam w komputerze i nawet znalazłam zdjęcia:




niedziela, 11 maja 2014

Miła niespodzianka

   Uwielbiam niespodzianki. Co prawda dużo bardziej lubię je robić, ale jak ktoś wysili się troszkę dla mnie to oczywiście nie pogardzę. W weekend majowy, a dokładnie w samym jego środku o 9ej rano zaskoczył nas listonosz. Przyniósł niemałych rozmiarów i dość ciężki kartonik. Żeby ktoś (oprócz męża) widział moją niezbyt inteligentną minę, jak zobaczyłam, co pakunek zawierał... Po chwili przypomniało mi się, że mama Filipka z bloga "Pamiętnik Filipa Lewandowskiego" wspominała mi kiedyś, że być może będzie miała dla mnie mały prezent. Mowa o skrawkach pięknych materiałów, powstających jako odpad po szyciu ozdobnych poduszek. Poduszkami zajmuje się babcia Filipka i skrzętnie składuje wszystkie resztki. Resztki?!! Jak tak wyglądają resztki, to ja poproszę wszytki resztki tego świata. To piękne kawałki materiału, z których na pewno wyczaruję coś fajnego. Najbardziej podoba mi się popielaty materiał bardzo podobny do filcu, ale chyba filcem nie jest. W sumie wszystkie są piękne i aż głupio mi się przyznać, że troszkę szkoda mi ich naruszać.

Ha! Dobre zawsze do nas wraca ;-))






poniedziałek, 5 maja 2014

Kot bez butów

    Nie mam nic ciekawego do napisania. Mogłabym oczywiście pomarudzić trochę na pogodę, ale po krótkim namyśle stwierdziłam, że nie będę dodatkowo denerwować ludzi.
 
     Ostatnio zrobiłam etui na czytnik elektroniczny z kotkiem. Kotek był wyjątkowy, bo grał w koszykówkę. Tak- nie znam szczegółów, ale ten, kto zamawiał to etui wie doskonale, co ma znaczyć. Mogę się tylko domyślać, że nie było to przypadkowe. Zachęcam do dbania o swoje gadżety elektroniczne. Takie etui dobrze spełni takie zadanie "ochronne", a dodatkowo może ładnie wyglądać. I co najważniejsze? W wielu przypadkach jest to jedyny i niepowtarzalny egzemplarz ;-)





niedziela, 4 maja 2014

DIY: reanimacja tablicy

     Jestem z natury chomikiem. Zawsze mam wrażenie, że wszystko mi się kiedyś przyda. Chyba to po kimś odziedziczyłam...hmmm. Staram się w miarę możliwości i w zgodzie z rozsądkiem walczyć z moją naturą, bo przecież wszystkiego trzymać nie można. Ograniczam się do rzeczy, z których wiem na pewno, że mogę coś "stworzyć". Nie chcę oczywiście nikogo namawiać do składowania gratów i zawalania domów zepsutymi sprzętami. Chciałabym tylko pokazać, że zanim coś wyrzucimy warto zastanowić się czy może ewentualnie posłuży nam, albo komuś innemu.
        Nie jestem gołosłowna i za słowem pójdzie czyn. Lekko kulawa dziecięca tablica, na którą nie było już niestety miejsca w pokoju zamieszkała sobie na balkonie. Musiała przejść lekki lifting ;-) Fajnie się prezentuje i ozdabia nasz trochę smutny balkonik. Efekt wizualny oceńcie sami.
       To pierwszy ale na pewno nie ostatni post z rodzaju "DIY". Mam bardzo dużo pomysłów i na pewno pokażę też inne opcje w stylu "zrób to sam".

Przed:




Po reanimacji:




A tu taki oto Demotywator świetnie oddający ducha posta: