piątek, 22 listopada 2013

Tak zwane "przepiśniki"

     Babeczki spotkały się z naprawdę miłym przyjęciem, więc korzystając z tego, że mały śpi powstały trzy kolejne notesy ;-)









     Jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam na moje aukcje: KLIK

wtorek, 19 listopada 2013

Tutaj zapisz to, co chcesz

     Uwaga, nastąpi wyznanie. Chciałam tylko nieskromnie się przyznać do tego, że moja "kariera" kulinarna rodziła się w wielkich bólach. Początki były zazwyczaj zakończone katastrofami. Włączam do nich przede wszystkim regularne przypalenia wody oraz pizza tak cienka, że właściwie jej nie ma. Zmuszona jednak rozpocząć prawie samodzielne życie doszłam do wniosku, że chyba jednak tęsknię za domowym jedzeniem. I zaczęły się ćwiczenia. Na pewno nie mogę powiedzieć, że akurat w moim przypadku ćwiczenie czyni mistrza. Ale pomogło. W sumie to nawet lubię siedzieć w kuchni. Lubię eksperymenty. Jeśli mogę coś poradzić, to lepiej eksperymentować na sobie, a nie na gościach. Moi już wiedzą co to znaczy, kiedy robię coś pierwszy raz (;-)). W jednym jestem niepowtarzalnie najlepsza. Zdobyłam mistrzostwo świata w robieniu bałaganu w kuchni. No bo czy to jest normalne, żeby za każdym razem przy robieniu obiadu zużyć wszystkie naczynia i sztućce?? Hmmm, bronię się tym, że to dziedzicznie.

      Ludzie spisują sobie swoje różne sprawdzone przepisy i powstają w ten sposób rodzinne zeszyty, czy też książki kucharskie. Ja pamiętam taką jedną z dzieciństwa. Wykonana ręcznie z zeszytu, chyba przez moją siostrę. W ostatniej fazie jej życia rozpadała się na pojedyncze kartki a ogromnej objętości nadawały jej wszystkie ciecze, które przez kilka lat spływały na nią podczas gotowania.
   
     Dziś wymyśliłam sobie, że ja powinnam mieć jeszcze jedną ważną rzecz. Zeszyt, do którego wpisuje się rzeczy, których "NIE ROBIĆ!!!!!!". Np. oszczędnie lać ocet ;-)

Dobranoc i SMACZNEGO!









poniedziałek, 18 listopada 2013

Jedyny w swoim rodzaju.

     Dlaczego tak wyjątkowy? Ponieważ ocaliłam go i podarowałam nowe życie. Chciałam też od razu zareklamować, ale okazuje się, że prawie od razu znalazł nowy dom. Snoopy świetnie komponuje się z filcowym szarym tłem. Szkoda, że drugiego takiego nie będzie....





sobota, 16 listopada 2013

Klasyczny klasyk

   Już kilka razy dostawałam komplementy dotyczące moich decoupage'owych wytworów. Sporo osób mówiło mi, że cyt: "pięknie malujesz". Otóż, bardzo bym chciała, ale niestety aż tak zdolna to ja nie jestem. Najlepszym wyjaśnieniem dla nich jest, że decoupage to takie małe oszustwo. Jest to nic innego, jak naklejanie na dany przedmiot wzoru wyciętego z serwetki bądź papieru i przykrywanie ich lakierem.
W tym miejscu wypadało by napisać słów kilka na temat samego decoupage'u. Ta metoda ozdabiania jest bardzo stara. Jej początki sięgają naprawdę daleko, do czasów, kiedy za jej pomocą ozdabiano groby (!!!!) przodków. Następnie przywędrowała na salony, zdobiąc różnego rodzaju drobne przedmioty, takie jak lampiony, pudełka czy np. okna. W siedemnastym wieku przywędrował do Włoch, gdzie stolarze zaczęli ozdabiać w ten sposób meble. Podrabiali tak drogie malowane chińskie meble. Żeby były jak najbardziej wiarygodne wzory pokrywano wieloma (nawet 30) warstwami lakieru bądź białka jajek kurzych. Dzięki takiemu biegowi historii decoupage zyskał przydomek "sztuki biedaków". Z czasem stawał się coraz bardziej popularny, również jako kobiece hobby. Np. na dworze Ludwika XV, gdzie do ozdabiania wykorzystywano nie tylko papieru, ale także fragmentów prawdziwych obrazów. Zniszczono w ten sposób wiele dzieł słynnych twórców. To tyle, w dużym skrócie.
    A jak dotarł do mnie? W sumie ciężko jest mi to sobie przypomnieć. Skąd dokładnie się o tym dowiedziałam też nie wiem. Pamiętam tylko, że pierwszy mały startowy zestaw do decoupage'u dostałam na Gwiazdkę jakieś....4-5 lat temu. I się zaczęło. Moje pierwsze "dzieła" były po prostu...OKROPNE!!! Po kilku pierwszych próbach doszłam do wniosku, że to beznadzieja. Jakoś metodą prób i błędów bardzo powolutku uczyłam się wszystkiego sama. Najczęściej z internetu. Zaczynałam w czasie, kiedy jeszcze nie było to tak popularne i nie mogłam znaleźć jakiejś fajnej książki, ani czasopism na ten temat. Chwilowo troszkę mniej zajmuję się "malunkami". Dla urozmaicenia teraz króluje u mnie filc.



poniedziałek, 11 listopada 2013

Niezłe babeczki

      Idąc śladem wczorajszego wpisu, pomyślałam, że się pochwalę dotychczasowymi babeczkami. Oj, trochę ich upiekłam. chyba najbardziej podobają mi się te w szarościach, a Wam?



 

niedziela, 10 listopada 2013

Siostrzyczki

    Dla siostrzyczek, przyjaciółek, koleżanek. Takie same, tylko inne. Takie same, żeby się o nie nie pokłóciły, a inne, żeby każda miała coś swojego. Każda ma swoją babeczkę i wszystko jest OK!
A wiecie co jest najlepsze?
Najlepsze jest to, że jutro tez jest WOLNE!!!!
Miłego dnia wolnego Życzę!



sobota, 9 listopada 2013

Lawendowy

    Korzystając z ciszy i spokoju, która o tej porze dnia powinna być normą (a nie jest), wklejam kolejne wytwory. Nie mylić z przetworami, choć i takie się u mnie zdarzają.
Mam ochotę napisać coś od siebie, np o sobie. I po prostu nic nie przychodzi mi do głowy. Każde kolejne zdanie zostaje kasowane i niszczone. Jakieś takie wszystko banalne. No bo czy ktoś będzie chciał czytać o tym co dzisiaj jadłam na śniadanie? Hmmm....czy ja dziś w ogóle jadłam śniadanie? Albo o wszechobecnym bałaganie i porozrzucanych zabawkach, na które już po prostu nie mam siły? Nie śmiejcie, się, naprawdę są takie osoby, które na każdym kroku bombardują nas najdrobniejszymi szczegółami ze swojego życia. Nie mam na myśli tylko blogów. Sama osobiście znam kilka osób, które w ciągu kilku minut potrafią streścić połowę swojego życia. Oczywiście nic w tym złego- każdy ma inny temperament. Tak samo, jak introwertyczni, potrzebni są ekstrawertyczni ludzie. Gdyby nie ci pierwsi,to kto by te gaduły wysłuchał? A morał z tego jaki? No właśnie- w tej sprawie każdy ma swój. Prawda? Bardzo mnie cieszą dyskusje pod wpisami, więc zachęcam do wyrażenia swojego zdania.

Na drugim planie chustecznik i pudełeczko na herbatę:








czwartek, 7 listopada 2013

Pan Samochodzik

    Samochodzik był pierwszym i jak do tej pory najczęściej powtarzanym wzorem. Z tego względu, że był pierwszy, to mam do niego sentyment. Z braku weny "pisarskiej" post będzie raczej poglądowy.






wtorek, 5 listopada 2013

Potwory i spółka

Już je mam: są kolorowe i piękne. Szkoda tylko, że nie są ogólnodostępne. Przynajmniej nie u mnie na dzielni. Moje przyjechały do mnie z bardzo daleka, ale to jest akurat teraz najmniej ważne. Jak na razie nie mam zbyt wielu pomysłów na nie, ale samo posiadanie też mnie cieszy. Właściwie często łapię się na tym, że właśnie to posiadanie ma spore znaczenie. Jak na rasowego chomika przystało kupuję i gromadzę więcej "towaru" niż jest mi to potrzebne. A jak tylko moje zapasy się zmniejszą, od razu staram się uzupełnić. To swego rodzaju paranoja, ale co tam- każdy ma swoją ;-)



    Od razu przyszła mi do głowy potworzasta mucha:
(Dostępna na Allegro tu: KLIK)


     W kategorii muszek zaraz za potworkami powstały też "musztardówki":


   Mam nadzieję, że się podobają. Troszkę weselsze- idealne na co dzień.
A Wy jak myślicie?