Moja pierwsza myśl: "jak to możliwe, że sama na to nie wpadłam....?!"
Najważniejsze w całym zestawie są piłeczki ping-pongowe. Nie pisałam, że to właśnie o nie chodzi? Ręcznie robione "cotton balls" są urocze, ale niestety nie mam czasu, żeby paćkać się w kleju, nie mając pewności, że wszystko wyjdzie. Ta wersja zajmie najwyżej 10 minut, w zależności od tego, ile mamy lampek.
Trzeba przygotować:
- lampki (koniecznie ledowe),
- nożyk lub ostre nożyczki,
- piłeczki do tenisa stołowego. W moim przypadku białe, szt 12.
Jeśli piłeczki mają jakiś nadruk, można go zmyć rozpuszczalnikiem, w ostateczności może być zmywacz do paznokci. Mój nadruk nie zmył się do końca, ale właśnie w tym miejscu zrobiłam otwór.
Otwór to miejsce, gdzie później wepchniemy lampkę. Żeby był jak najmniej widoczny nacinamy znak "+".
Na koniec zostaje już tylko zapakować wszystkie żarówki do piłek i gotowe.
Moje lampki dają białe światło. W połączeniu z białymi piłeczkami tworzą efekt, który będzie pasować do każdej aranżacji. Pięknie będą też wyglądać kolorowe światełka- np. w pokoju dziecka lub na tarasie.
Całość, razem z bateriami kosztowała mnie nie więcej, niż 20zł.
Świetny patent!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta
Dziękuję bardzo. Nie jest to co prawda mój własny pomysł, ale to mu nie odbiera uroku. A być może jest jeszcze ktoś, kto tego patentu nie widział, i zobaczy go dzięki mnie :-)
Usuń