poniedziałek, 4 lipca 2016

Chill

      Ostatni weekend zaliczam do naprawdę udanych. Mała chatka z niebieskimi okiennicami, cisza, spokój, zapach lawendy i śpiew żurawi. Prawdziwym dopełnieniem sielskiej aury był niemal całkowity brak kontaktu z resztą świata. Brak telewizji, radia, internetu, a chwilami nawet zasięgu na początku wywołał lekki niepokój, ale bardzo szybko zdałam sobie sprawę z tego, że dzięki temu odpocznę jak nigdy. Tak, są jeszcze takie miejsca- i bardzo dobrze. Pewnie zabawnie wyglądałam, kiedy stojąc na leżaku i machając kończynami próbowałam przyciągnąć do siebie jakieś fale. Udalo się dokładnie 2 razy. I tyle wystarczy.
      Mieliście kiedyś tak, że od ilości świeżego powietrza kręciło się Wam w głowie? Jeśli tak, to oznacza, że mieszkacie w mieście i taką kurację tlenową powinniście stosować znacznie częściej, niż raz w roku. POLECAM!


***

   Mój ostatni Wedding Box: biało-czarny.









     Pomyślałam też, że watro przypomnieć, jak taki Wedding Box może wyglądać, kiedy już go "zapakujemy" upominkami.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz