Często przy okazji przygotowywania ślubnych gadgetów wspominam swój własny "najważniejszy dzień". Wydaje się, jakby to było wczoraj, a kilka dni temu obchodziliśmy piątą rocznicę. Pamiętam dokładnie (chyba) wszystkie szczegóły. Było skromnie kameralnie i ku mojemu zdziwieniu- bardzo spokojnie.
Nie było motywu, ani koloru przewodniego. Żadnych wedding box'ów, szkatułek na obrączki, małżeńskich wieszaków, ani nic z tych rzeczy. Zastanawiam się dlaczego... Może nie miałam wtedy jeszcze pojęcia o takich rzeczach, a może jeszcze ich nie było? Być może w ogóle nie przejawiałam zainteresowania dodatkowymi ozdobnikami. Jedno jest pewne. Gdybym ślub brała dziś- byłby full serwis. I wszystko zrobiłabym sama. Teraz za to z pozytywnym nastawieniem i mnóstwem pomysłów w głowie dokładam swoje trzy grosze do wielu ceremonii. Jestem w pewnym sensie "obecna" przy przygotowaniach, składaniu życzeń, ofiarowywaniu prezentów, a nawet dość długo po ślubie.
I to mnie niezmiernie cieszy.
Cieszy mnie tez zaufanie, jakim jestem obdarzana.
"Zdaję się na Ciebie- na pewno będzie pięknie"- to dla mnie najwyższa forma komplementu.
I tak było i tym razem. poznałam jedynie odrobinę informacji, zarys pomysłu i wyszło super.
Przesądni niech zdjęć nie oglądają, bo żeby pokazać "działanie" szkatułki na obrączki, musiałam włożyć do niej nasze własne. I o mało nie pojechały do nowych właścicieli z całym zestawem ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz