wtorek, 3 marca 2015

Drewniane serduszka

       To jest ironia losu. Tak, zdecydowanie można tak to nazwać. Od poniedziałku do piątku trwa rano batalia o wstawanie. Dajmy na to 6.30 następuje pierwsza próba odklejenia Małego od poduszki. Czasem trwa to kilkanaście minut. A i tak, przeniesiony do inne go pokoju na ubieranie zasypia na siedząco. Tak, wiemy po kim to ma- na pewno moja mama miała by coś w tej kwestii do powiedzenia. Ot, taka mała słodka zemsta ze strony genów.
       Ale nie to jest najważniejsze.
Jak, pytam się, jest to możliwe, że dziecko, które w tygodniu wstaje z takimi oporami w weekend często budzi mnie punkt 6.00 i od razu z uśmiechem na buzi chce się bawić. No jak- pytam się!!
Dodatkowo jest to zjawisko na światową skalę. Zrobiłam śledztwo wśród znanych mi rodziców (czyli tak na oko to jakieś 80% ludzi, których znam) i wszyscy powiedzieli to samo. Absolutnie wszyscy.
Czy istnieje ktoś, kto wytłumaczy mi TEN fenomen?? Myślę, że Amerykańscy naukowcy powinni się tym zająć.

                                                                                 ***

       Uwielbiam takie drewniane małe ozdóbki. (chyba nadużywam słowa "uwielbiam"....hmmm). Są słodkie i dodają uroku. Co prawda walentynki dawno odeszły w niepamięć, ale co szkodziłoby podarować komuś taki drobiazg bez okazji? Tak naprawdę okazja sama zbliża się wielkimi krokami- może właśnie na Zajączka?
 Przedstawiam serduszka w groszki.
UWIELBIAM groszki.
Tak, uwielbiam!!!!






A może kolorowe:





2 komentarze:

  1. Fenomen polega na tym, że jak się MUSI coś robić to się tego nie robi za wszelką cenę ;) A jak nie trzeba, to samo z siebie wychodzi z przyjemnością. Sama jestem doskonałym przykładem: do szkoły codziennie wstaję o 4:50... ekhem, powinnam wstawać. O 4:50 dzwoni pierwszy budzik, wstaję o 5:15 i latam po domu jak nienormalna "bo autobus zaraz ucieknie!" Na naszykowanie się mam dokładnie 25 minut, więc jak na standardową kobietę (makijaż, spakować się, naszykować ubrania, drugie śniadanie, uczesać się) to jestem już blisko pobicia rekordu :D Za to w weekend budzę się 4:30-40, już nie śpię i jestem wypoczęta :) Dlaczego? Bo nie muszę! :)
    A serduszka mnie strasznie urzekły, piękne są! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zazdroszczę tego wstawania o 4:50. Chyba bym musiała kłaść się o 19ej... Co do tego czasu na przygotowania to doszłam do wniosku, że kobieta to jest fajne stworzenie. Jak jeszcze nie musiałam nikogo budzić, ani ubierać, to na przygotowanie samej siebie do wyjścia poświęcałam nawet 1,5h. Teraz z wiadomych powodów musiałam ten czas skrócić w porywach do 20min. Efekty nie zawsze są zadowalające, ale cóż. idzie wiosna dziewczyny, więc koniec z toną ubrań!!!

      Usuń