wtorek, 18 listopada 2014

Miska niekapek

          Od samego początku radość mojego dziecka z wylewania i wyrzucania jedzenia i picia była ogromna. Nie ważne, czy to była kasza, mleko, herbatka, czy jakies ulubione słodkości. I niewazne też, czy przez przypadek, czy umyślnie. Chociaż to ostatnie zdecydowanie częściej. I do dziś tak ma. Tłumaczę to sobie, że to przecież ciekawość świata i chęć odkrywania, a nie zwykłe syfienie. Taaa, pewnie zostanie nowym Newtonem. Podążając za tą myślą czasem (CZASEM!) zaciskam zęby i pozwalam rozsypać to czy tamto. Potem nauka sprzątania i sumienie mam czyste. Sterylne mamy lepiej niech nie czytaja takich rzeczy, bo za zawały i uszczerbki na zdrowiu nie odpowiadam.
          Kto by pomyśłał, że ktoś wymyśli kiedys takie cudo, jak miska niekapek. Pierwszy raz zobaczyłam ją w programie "Pani Gadżet" i od razu pomyślałam, że jest fantastyczna- idealna dla małych Newtonów. Konstrukcja genialna, ale bardzo prosta i aż dziwne, że wcześniej nikt na to nie wpadł. Składa się z dwóch miseczek i obręczy. Wszystkie te elementy połączone są ze sobą w jednym miejscu i są ruchome, tak więc działają, jak żyroskop. Założenie jest takie, żeby nic się nie wysypało. I wiecie co? Ona działa!!


         Ma też pokrywkę, która się zatrzaskuje i budowę pozwalającą złapać z każdej strony.

        Ja swoją kupiłam na Allegro. Kosztowała razem z przesyłką jakieś 7zł. Nie wiem czy istnieje "orginalna" wersja, czy ta moja to podróbka,  jestem z niej bardzo zadowolona. Myslę, że Newton też ;-)






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz