wtorek, 19 listopada 2013

Tutaj zapisz to, co chcesz

     Uwaga, nastąpi wyznanie. Chciałam tylko nieskromnie się przyznać do tego, że moja "kariera" kulinarna rodziła się w wielkich bólach. Początki były zazwyczaj zakończone katastrofami. Włączam do nich przede wszystkim regularne przypalenia wody oraz pizza tak cienka, że właściwie jej nie ma. Zmuszona jednak rozpocząć prawie samodzielne życie doszłam do wniosku, że chyba jednak tęsknię za domowym jedzeniem. I zaczęły się ćwiczenia. Na pewno nie mogę powiedzieć, że akurat w moim przypadku ćwiczenie czyni mistrza. Ale pomogło. W sumie to nawet lubię siedzieć w kuchni. Lubię eksperymenty. Jeśli mogę coś poradzić, to lepiej eksperymentować na sobie, a nie na gościach. Moi już wiedzą co to znaczy, kiedy robię coś pierwszy raz (;-)). W jednym jestem niepowtarzalnie najlepsza. Zdobyłam mistrzostwo świata w robieniu bałaganu w kuchni. No bo czy to jest normalne, żeby za każdym razem przy robieniu obiadu zużyć wszystkie naczynia i sztućce?? Hmmm, bronię się tym, że to dziedzicznie.

      Ludzie spisują sobie swoje różne sprawdzone przepisy i powstają w ten sposób rodzinne zeszyty, czy też książki kucharskie. Ja pamiętam taką jedną z dzieciństwa. Wykonana ręcznie z zeszytu, chyba przez moją siostrę. W ostatniej fazie jej życia rozpadała się na pojedyncze kartki a ogromnej objętości nadawały jej wszystkie ciecze, które przez kilka lat spływały na nią podczas gotowania.
   
     Dziś wymyśliłam sobie, że ja powinnam mieć jeszcze jedną ważną rzecz. Zeszyt, do którego wpisuje się rzeczy, których "NIE ROBIĆ!!!!!!". Np. oszczędnie lać ocet ;-)

Dobranoc i SMACZNEGO!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz