poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Sentymenty

     Jestem strasznie sentymentalna. Chciałabym zachować każdą chwilę, każde wspomnienie. Przechowuję i pielęgnuję nie tylko zdjęcia, ale tak naprawdę wszystko, co może mi w przyszłości pomóc powrócić do miłych chwil. Staram się tylko nie robić tego obsesyjnie, bo, jak pokazują ostatnio w TV zbieractwo to jednak ciężka choroba. Staram się zachowywać te najbardziej cenne.       Gdybym tylko mogła włożyć w ramki to, co nieuchwytne, na pewno bym to zrobiła.

A może właśnie mi się udało? Oceńcie sami.
Miałam plan, żeby pokazać moment twórczy, ale już samo ogarnięcie dziecka, które ma pomalowane całe łapki okazało się dużym wyczynem.





 Ostateczne miejsce dla "Łapki" znalazło się obok innych rodzinnych ramek


czwartek, 27 sierpnia 2015

Ten, co na ucho nie nadepnął.

        I zaczęło się. Znoszenie do domu skarbów znalezionych na dworze. Kije, kamienie, ślimaki i kupy to jest teraz na topie. Na szczęście tych ostatnich nie dotyka, ale jest zafascynowany ogromnie. Za to kamienie wędrują z nami do domu z różnych powodów. Najważniejszym z nich jest to, że "DUŻY". I wydaje mu się, że jest to wystarczające uzasadnienie, abym i ja dostrzegła w szarym kamlocie tę niezwykłość. No nic- najważniejsze, że on ją widzi. Nie mam nic przeciwko, bo chyba każde dziecko musi przejść przez etap zbieractwa. Nie przeszkadza mi to, ale od jakiegoś czasu dokładnie sprawdzam wnętrze pralki, zanim przejdę do wrzucania tam ubrań.

     A Wy drogie mamusie też pierzecie czasem kamloty...?

                                                                           ***

   
     Słoń, bo o nim mowa w tytule na szczęście nikomu na ucho nie nadepnął. Wręcz przeciwnie- na przekór- przeznaczony dla osoby zajmującej się muzyką zawodowo, ma inspirować i pomagać zbierać porozrzucane nutki.







piątek, 21 sierpnia 2015

Albumy i kartki

        Dzwoni do mnie koleżanka:
- Hej. chciałabym okładkę na książeczkę zdrowia dla chłopca.
- Nie ma sprawy, a jak ma wyglądać?
- Nie wiem, zaskocz mnie.

To ja lubię!! Lubie sytuacje, w których ktoś obdarowuje mnie takim zaufaniem, a ja bez żadnych hamulców puszczam wodze fantazji i wtedy właśnie najlepiej mi się pracuje. Nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś miał sprecyzowane oczekiwania co do efektu końcowego. Chodzi mi po prostu o to, że tak naprawdę zaczynając pracę nigdy nie wiem, jak się to skończy. I czasem, naprawdę, sama siebie zaskakuję. W trakcie wycinania, szycia i klejenia potrafię zmieniać zdanie dziesięć razy. Wszystko dla lepszego efektu końcowego. Z kolei, kiedy ktoś ma sprecyzowane wyobrażenie danej rzeczy, to zawsze mam obawy czy, to co "wyczynię" spodoba się i spełni te oczekiwania.


                                                                                      ***


      Kolejnych sztuk kilka mojego nowego "dziecka". Album harmonijkowy skradł moje serce. Jest tyle możliwości wykorzystania tej formy, że pomysły na pewno nie prędko mi się skończą. Podstawą jest album na zdjęcia- idealny na prezent. Może tez stać się kartką z życzeniami, czy innego rodzaju pamiątką.










środa, 12 sierpnia 2015

Mały Robocik o wielkim sercu

       Jedno jest pewne- muszę zapewnić mojemu dziecku większy kontakt z naturą. Potrzebujemy dziadków, względnie wujków mieszkających na wsi, najlepiej na gospodarstwie.
Już wyjaśniam dlaczego. Wyobraźcie sobie sytuację; jedziemy samochodem przez różnie mniejsze i większe miejscowości. Na polu młody zauważa stado krów i krzyczy:

"Mamooooo, patrz- SMOKI!!!!"

Hmm, nie wiem na ile to jego bujna wyobraźnia, a na ile fakt, że jest totalnym mieszczuchem. Bez względu na to, która to opcja postanowiłam, że nadrobimy zaległości i na pewno nie będzie mylił już smoków z innymi stworzeniami.
Bo przecież smoki mają skrzydła a krowy nie prawda...? ;-)



                                                                                    ***

      Dziś etui na telefon. Miałam mały dylemat, bo chciałam zrobić coś nowego- coś, czego jeszcze nie było. Dodatkowo musiałam połączyć ze sobą funkcjonalność i wygląd. Jak miało by wyglądać etui dla dorosłej osoby, które jednocześnie powinno być słodkie i/lub zabawne, ale nie dziecinne. Nie mogło tez wiać nudą, jak u "ciotki klotki". Mam nadzieję, że takim robocikiem i "ciotka klotka" by nie pogardziła.




  

piątek, 7 sierpnia 2015

E & Ł

     Internet to błogosławieństwo. Jeśli się z niego umiejętnie korzysta.
Jeśli natomiast korzystamy z tego cudu nieumiejętnie może się okazać zgubny.
Mamy dajmy na to sytuację, w której NATYCHMIAST potrzebny jest nam przepis na pyszne ciasto. Zakładając, że nie mamy sprawdzonego sposobu i nie chce nam się wertować książki kucharskiej (lub jej po prostu nie mamy), surfujemy w "internetach".

    I JEST! jest piękne zdjęcie, jest przepis i zapewnienia autora, że to przepis Babuni i, że najlepsze pod słońcem.


   Ludzie, na Boga, czytajcie komentarze. Wie, że nie wszyscy o tym zapominają, ale ja prawie za każdym razem. Kupuję wszystko oczami i tak jest też jest w tym przypadku.
Czy widział ktoś kiedyś zakalec o objętości całego ciasta? Bo ja tak, ale dopiero po odkryciu tego rekordu raczyłam zajrzeć do komentarzy pod przepisem.....
Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że wszyscy pisali, że prawdopodobnie autor zapomniał o jakimś (najwyraźniej ważnym) składniku.


                                                                                 ***


      Wieszaki na ubrania. Niby nic, bo każdy ma, chowa do szafy i ma spokój. Moim takim małym marzeniem jest, żeby każdy, choćby najmniejszy przedmiot, którego używamy był estetyczny. Niektórzy podchodzą do tego z punku widzenia funkcjonalności i nie zależy im na wyglądzie. Ideał powinien (według mnie) spełniać trzy warunki: funkcjonalność, jakoś i estetyka.
Jako, że diabeł tkwi w szczegółach, to może takie właśnie ręcznie malowane drewniane wieszaczki wywołają uśmiech na twarzy, kiedy rano ich właściciel będzie zaspany ubierał się do pracy.
Te dzisiejsze są dodatkowo wieszakami małżeńskimi- już nikt się nie pomyli ;-)





poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Organizacja to podstawa

        Bardzo często słyszę pytanie jak jak to robię, że "mam na to wszystko czas". Bo niby jak to możliwe, że praca, że dziecko, że dom, że hobby??
A kto w ogóle powiedział, że ja mam NA TO WSZYSTKO czas? Hę?
Od kilku lat żyję w wiecznym "niedoczasie". Niedoczas określa sytuację w której tworzymy w głowie listę czynności do wykonania i jak którąś z nich możemy odhaczyć, to na jej miejsce wskakują co najmniej dwie następne. Dzięki temu lista zamiast się skracać ciągle rośnie.
Myślę, że  wiele osób, w szczególności młodych pracujących mam mogłoby mi przybić piątkę. Tak, wiem, że można życie poukładać  co do minuty i organizować je z mistrzowską precyzją. Wiem, ale nigdy nie ukrywałam, że jakoś specjalnie zorganizowana nie jestem. Owszem, umiem się pozbierać i w miarę potrzeby żyć niczym Perfekcyjna, ale pochłania to zbyt wiele mojej energii. A może po prostu za dużo biorę sobie na głowę? Być może, ale kiedy mam za mało zajęć czuję się dziwnie i od razu szukam nowych pomysłów.

                                                                                 ***


      Dziś mam coś zarówno dla poukładanych, jak i dla tych, którzy chcieli by tacy być.
Chodziło mi to po głowie już mniej więcej od czasu, kiedy pojawiło się na świecie moje dziecko. Marzył mi się taki sprzęt, który zatrzyma na miejscu książeczkę zdrowia, potrzebne dodatkowe dokumenty, pampersa i jakąś małą paczkę chusteczek.

Jednym słowem cud, miód i orzeszki- zestaw idealny na wizytę na szczepieniu.
Musiały minąć 3 lata, zanim powstał organizer, ale lepiej późno, niż później. Prawda?