wtorek, 24 lutego 2015

Filcowy Filip- fan motoryzacji

     Uwielbiam oglądać blogi dzieciowe i parentingowe. Czasem tez czytać, ale w sumie to najbardziej lubię je oglądać. Najfajniejsze są te, które pokazują różnego rodzaju design dla dzieci i możliwości dekoracji do dziecięcego pokoju. Dla mnie osobiście najpiękniejsze są pokoiki w skandynawskim stylu: dużo bieli, naturalne materiały i oszczędnie ale konsekwentnie dodawane kolory. Żadnego różu, przewidywalnego niebieskiego czy postaci z kreskówek. No, może z pewnymi wyjątkami, takimi, jak Myszka Miki czy Elmo.
Moim niekwestionowanym faworytem jest ten TU. Zdjęcia są naprawdę piękne. Za każdym razem, kiedy widzę taki słodki pokoik, to mam ochotę go mieć!! I to od zaraz! W sumie te propozycje wcale nie są trudne do zrealizowania: wystarczy malowanie na biało, a wiele z dodatków jestem w stanie zrobić samodzielnie. Wykończenie stanowi dobór kolorów. I tu zaczynają się schody.... Na początku wymarzyłam sobie dla młodego pokój w kolorach ziemi, białe mebelki, a jedynym żywym kolorem jaki miał w nim zawitać był zielony. I nawet przez jakiś czas się udawało. Udawało się do momentu, kiedy zaczęły się pojawiać w nim przedmioty, na które nie miałam żadnego wpływu. Przekolorowe zabawki, pluszaki, bohaterowie z bajek itd. W ten sposób mój stonowany beżowo-zielony pokoik zaczął wyglądać jak salka w przedszkolu. I co, mam mu zabronić? Mam mu powiedzieć, że może się bawić tylko pastelowymi pluszakami, bo pasują do podusi na tapczanie? Wiem, powiem mu, że Peppa i George nie maja wstępu do naszego domu, bo nie mieszczą się w gamie kolorystycznej.... Nie mam najmniejszego zamiaru i jakoś ciężko jest mi uwierzyć, że ktokolwiek jest w stanie utrzymać dziecięcy pokoik w stylu, jak z najmodniejszego magazynu. Pozostaje mi tylko wgapiać się w te zdjęcie i pocieszać się tym, że takie wszystko białe w pokoiku dla dwulatka, to niekoniecznie najlepszy pomysł....

                                                                         ******


           Kolejne filcowe literki, tym razem do przyklejenia na ścianę. Każda z nich ma 18cm, więc razem stanowią dość dużą ozdobę, która na pewno będzie rzucać się w oczy. Kolorystyka można by powiedzieć taka POWAGA, ale małe słodkie samochodziki to kropka nad "i". Od razu widać, że pokój należy do małego wielbiciela aut.






środa, 18 lutego 2015

W rózowym zamku pewnej królewny

 Ostatnio uczymy się kolorów.

- Synku, a jaki to jest kolor?

- Hmmm, to jest kolor....DUŻY!!! - dumny z siebie z bananem na buzi.

To było słodkie. Świat jest ogromny i skomplikowany, ale szkraby dzielnie uczą się go każdego dnia.


                                                                        ***

     Decoupage ostatnio troszkę rzadziej. Generalnie najgorzej z oczekiwaniem na produkt finalny. Zauważyłam tez, że zanikła u mnie ostatnio umiejętność "czystego tworzenia". I nie chodzi mi o to, co maluję, tylko wszystko wokoło. Mówiąc krótko, robię niezły syf. No, ale jak ktoś już poprosi mnie o coś i zamówi jakieś decu, to dostaję powera. I wtedy mi się chce. Co prawda, cały czas mam obawy, czy dobrze interpretuję zamówienie, czy przypadnie do gustu, czy się spodoba? Obawy są tym silniejsze, jeśli odbiorca ma kilka lat. Jeśli chodzi o dziewczynki, to jest pewien niezawodny sposób, żeby wywołać pozytywne emocje. Mam nadzieję, że nie rozejdzie się to po świecie i mój "patent" pozostanie mój. DUŻO różu!! Tak- to jest to. I co, zaskoczeni??
      Drewniana szkatułka na skarby różowo- różowa. Udaje troszkę sfatygowaną, ale to mi się w niej najbardziej podoba. Wyściełana różowym filcem.








poniedziałek, 16 lutego 2015

EAT ME

      Za nami bardzo ciekawy weekend. Zacznijmy tłustym czwartkiem, żeby przejść do piątku trzynastego, sobotnich Walentynek i niedzieli, w której trzeba było od tego wszystkiego odpocząć. Albo dojeść słodkości, jeśli jeszcze jakieś zostały....  Jeśli ktoś czynnie obchodzi wszystkie te, nazwijmy to, święta, to było na pewno bogato. Być może dlatego dziś wszyscy ludzie jacyś tacy....hmmm dziwni. Wiem, poziom cukru we krwi opadł i dopadła wszystkich depresja.

     Nasuwa mi się jedno spostrzeżenie. Można się ze mną nie zgadzać, ale jakby nie było ostatnie dni minionego tygodnia upłynęły pod znakiem jedzenia.

Tłusty czwartek - komentarz jest zbędny.

Piątek trzynastego - dojadamy resztki po czwartku (jeśli takie jeszcze posiadamy). Wersja dla przesądnych- zajadamy stresa, że coś złego nam się przydarzy.

Walentynki - wszelkie rodzaje słodyczy, romantyczne kolacje, generalnie serduszka pod każdą postacią. Czy ktoś zauważył, że w większości są one jadalne? I zazwyczaj bardzo słodkie? Względnie, dla zagorzałych przeciwników Walentynek można powiedzieć o szeroko pojętej miłości do jedzenia. Nie koniecznie związanej z obchodzeniem dnia zakochanych.

     Dla łasuchów był to bardzo miły weekend. Tak, wiem coś o tym. Ogromna słabość do słodkiego smaku nie pozwala mi rezygnować z takich przyjemności. Słodycze słodyczami, ale ostatnio doszłam do wniosku, że nie znam nikogo, kto nie lubiłby jeść- tak w ogóle. I przyszedł mi do głowy pomysł. Skoro już tak bardzo lubimy się z nasza lodówką, to można sprawić, żeby wyglądała nieco inaczej. A czemu nie.... Wyszło trochę jak w Alicji w Krainie Czarów. Namawia nas: "Eat Me". A potem staniemy się: duzi. Drewniane litery ze sklejki potraktowałam najpierw czarna farbą, potem białą. Na koniec trochę je podrapałam i TA DAAAA!!
Magnesy na lodówkę by Mama Kreatywna gotowe:






Ale żeby nie było tak słodko, na straży zawsze stoi ON:





sobota, 7 lutego 2015

Różowo, pastelowo z perełkami

                                     "TO JEST MOJA BUŁA!!!!!"
     Tak brzmiało pierwsze w pełni samodzielnie skomponowane zdanie mojego dziecka. Taaaa....chyba spodziewałam się czegoś innego. Może czegoś w stylu: "Kocham Cię Mamusiu" albo "Czy możesz mi podać tę łyżeczkę?". W sumie może powinnam się cieszyć, że nie powiedział czegoś gorszego ;-)  Fakt, że zaczyna mówić dość późno to temat na oddzielny wpis, a nawet na książkę. Nie lubię za bardzo poruszać tego typu tematów, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej, kiedy dzieci powinny zacząć mówić, chodzić, śpiewać czy grać na skrzypcach. Nie lubię tez uczestniczyć w dyskusjach czyje dziecko co już umie, a czego nie umie. Jestem daleka od pisania takich rzeczy i dawania jakiegokolwiek rodzaju rad, ale zdarza się, że uczestniczę w takiego rodzaju przechwalankach. I nie chcę, żeby ktoś mnie źle zrozumiał, bo to jest naturalne, że każda mama chce się chwalić dokonaniami pociechy, ale już porównywanie ich do siebie jest niekoniecznie dobre. Fajnie jest porozmawiać z rodzicami, którzy mają dystans do siebie i swoich dzieci. Lubię wymieniać z nimi doświadczenia. Na szczęście w naszym otoczeniu przeważają tacy właśnie ludzie.

                                                                          &&&

     Litery filcowe "3D" to coś, co lubię. Wymagające czasowo, ale efekt za każdym razem bardzo mnie cieszy. Tym razem powędrowały do Lenki. Szary zwykły filc połączyłam z różowym, dodałam pastelowe kokardki i perełki. Myślę, że takie połączenie powinno zadowolić wymagającą trzylatkę. Przyznam szczerze, że to jeden z bardziej udanych tego typu wyrobów. Mam nadzieję, że Lenka i jej mama myślą to samo.